Stojąc na dnie czuję
zimno.
Chcę walczyć – nie
mogę.
Chcę zabić – nie
umiem. Zaczynam nienawidzić, to boli.
Pragnąc nadziei,
pragnę zbyt wiele. Pragnę uśmiechu – niewykonalne.
Mówisz: walcz... !
Prosisz: nie poddawaj się ..!
Milczę.
Padasz na kolana: nie odbieraj mi wiary (…)
Padasz na kolana: nie odbieraj mi wiary (…)
Tamtego
dnia chciałam, by padał deszcz. Chciałam czuć, że nie jestem
sama. Od początku wiedziałam, że ten dzień nie będzie taki jak
być powinien. Poranna mgła sprawiła, że prawie nie dojechałam na
czas
A potem, było już tylko gorzej.
A potem, było już tylko gorzej.
Nie wiem co jest gorsze:
słyszeć słowa, które zostają w Tobie na zawsze, czy widzieć
spojrzenie, tak puste, tak chłodne, bo przecież to tylko kolejny
„inny przypadek”.
Nie było entuzjazmu, pozytywnego przekazu. Był
nijaki. Kolejny raz usłyszałam, że muszę czekać..
Skoro
potrafiłam do dziś, to dlaczego nie mogę nadal.. mimo zmęczenia,
mimo niechęci i braku wiary. Czasami tylko chcę krzyczeć, że się
poddaję. Tylko czasami czuję, że to nie ma sensu.
W tym
wszystkim jest jednak coś co sprawia, że wracam...
Ciekawość !
Tak, to tylko 9 miesięcy, to tak jakbym miała narodzić się na nowo.. teraz zostaje pól roku.. więc skoro dałam radę do tej pory to pewnie dam i nadal. Pytanie tylko: jakim kosztem?
Tak, to tylko 9 miesięcy, to tak jakbym miała narodzić się na nowo.. teraz zostaje pól roku.. więc skoro dałam radę do tej pory to pewnie dam i nadal. Pytanie tylko: jakim kosztem?
Twoja ja.