wtorek, 9 grudnia 2014

(NIE) Jestem

Stojąc na dnie czuję zimno.
Chcę walczyć – nie mogę.
Chcę zabić – nie umiem. Zaczynam nienawidzić, to boli.
Pragnąc nadziei, pragnę zbyt wiele. Pragnę uśmiechu – niewykonalne.
Mówisz: walcz... ! Prosisz: nie poddawaj się ..! 
Milczę.
Padasz na kolana: nie odbieraj mi wiary (…)


Tamtego dnia chciałam, by padał deszcz. Chciałam czuć, że nie jestem sama. Od początku wiedziałam, że ten dzień nie będzie taki jak być powinien. Poranna mgła sprawiła, że prawie nie dojechałam na czas
A potem, było już tylko gorzej.
Nie wiem co jest gorsze: słyszeć słowa, które zostają w Tobie na zawsze, czy widzieć spojrzenie, tak puste, tak chłodne, bo przecież to tylko kolejny „inny przypadek”. 
Nie było entuzjazmu, pozytywnego przekazu. Był nijaki. Kolejny raz usłyszałam, że muszę czekać.. 
Skoro potrafiłam do dziś, to dlaczego nie mogę nadal.. mimo zmęczenia, mimo niechęci i braku wiary. Czasami tylko chcę krzyczeć, że się poddaję. Tylko czasami czuję, że to nie ma sensu.
W tym wszystkim jest jednak coś co sprawia, że wracam...
Ciekawość !
Tak, to tylko 9 miesięcy, to tak jakbym miała narodzić się na nowo.. teraz zostaje pól roku.. więc skoro dałam radę do tej pory to pewnie dam i nadal. Pytanie tylko:  jakim kosztem?

Twoja ja.

poniedziałek, 1 grudnia 2014

"Niemy Krzyk"

Cud - inne określenie prawdopodobieństwa.
To coś czego nie ma, a jednak jest. Coś co jeszcze wczoraj żyło swoim rytmem i pozwalało czasami zapomnieć. 
To "coś" czego po prostu nigdy nie było (...)


Każdy poranek i noc bywają takie same.
Choć tak naprawdę to kłamstwo, gdyż "w moim świecie" czerń przybiera różne odcienie. Czasami przebija się w niej odrobina bieli, a wówczas szarość okazuje się być nawet przyjemna. Ci co mnie znają doskonale wiedzą, że jedynym słowem, który mnie opisuje to "pesymizm". Należało by dodać wrodzony !
Ale ja powinnam wówczas powiedzieć, że to nieprawda.
Jedynym słowem, które mnie opisuje jest „nicość” !
Sięgając pamięcią wstecz nigdy tak naprawdę nie było dobrze. Zawsze towarzyszące mi poczucie, że coś jest nie tak Tysiące pytań bez odpowiedzi i chęć niebycia wracały i wracają jak mantra. Mogłabym tu dać wiele przykładów: to tak jakby rybie kazać żyć na pustyni, albo słońcu zabrać blask.To tak jakby każdego dnia zabierać komuś tlen: po trochu, tak by za chwilę napoić nim tak mocno, aż uczucie zachłyśnięcia i potwornego bólu rozprzestrzeniało by się od środka. Niszcząc każdą napotkaną najmniejszą część ciała ale przede wszystkim duszy...
Tak przecież było zawsze (...)
Podobno człowiek przyzwyczaja się do wszystkiego ale wszystko ma przecież swoje granice. Ja mimo tej swojej mantry zawsze gdzieś w głębi staram się wierzyć. Gdyby nie ta wiara, jakaś głupia nadzieja to tak naprawdę nie byłabym tu gdzie jestem teraz. Jednak są noce kiedy środek krzyczy mimo, że na twarzy pojawia się kolejna maska. Doskonale wiem, że kłamać się nie da, bo w oczach widać wszystko.. dlatego też nigdy nie patrzę wprost, bo przecież wówczas widać to czego tak cholernie nienawidzę.. bo przecież wtedy ktoś zobaczy...
Są też noce kiedy łzy okrywają wszystko, spływając po policzku, szyi,aż po poduszkę. Jest ten cholerny krzyk i niemoc. Jest w końcu jutro, kiedy wstaje bo muszę, bo przecież mam dla kogo..
I są dni tak jak ostatnio kiedy odliczam. Kiedy czekam..Tylko na co?
Na kolejny cud (...)
Nie ! Tym razem czekam na piątek .. by ktoś na nowo pozwolił mi wierzyć!
Przecież ponad dziesięć lat to wystarczająco dużo by odbić się od dna.. czyż nie ?
Więc krzycząc – odliczam..
Jeszcze tylko  105 godzin, 6300 minut.
Twoja Ja.